Beta: Nearyh
Smakowe czekolady na
gorąco w teorii miały poprawić Hermii humor. W praktyce sączyła już czwartą i
nie czuła się specjalnie lepiej. Był to jeden z tych okresów, w których
dziewczyna miała potężne spadki nastroju, a w dodatku godzinę wcześniej
zawaliła Olimpiadę Historyczną. Jak można zdenerwować się tak bardzo, żeby
zapomnieć o notatkach, które się wcześniej zrobiło?… Nie wspominając już o
tym, że gdyby nie Alek, który chwilę przed Hermią odpowiadał na to samo
pytanie, to o cechach republiki rzymskiej wydukałaby może ze dwa zdania. I
oczywiście musieli zapytać o przeklęte powstanie styczniowe z lektur. Co ją w
ogóle pokusiło, żeby to podawać, chyba nigdy nie zrozumie. Jej frustrację
dodatkowo pogłębiał fakt, że akurat Napoleona i powstanie styczniowe powtarzała
przez prawie trzy godziny czekania na swoją kolej. I zawaliła na całej linii.
Ale nadal uważała, że
„wojny napoleońskie” oraz „sprawa polska w dobie Napoleona” nie były tym samym.
„Szczęśliwa ręka”, też coś! Losowała pytania jako ostatnia i oczywiście jej
jako jedynej musiały się „zdublować”.
Prychnęła, przewracając
stronę w książce, po czym wciągnęła przez słomkę trochę miętowej czekolady,
która zdążyła już lekko wystygnąć. Chwilę później dziewczyna uśmiechała się
szeroko, czytając fragment, w którym jej imienniczka oskarżała Demetriusza o
rzekomą śmierć Lizandra. Mózg chyba w końcu zaczął produkować endorfiny i
Hermia po raz pierwszy od samego rana nie zaprzątała sobie głowy dziewiętnastym
wiekiem.
– Przepraszam, mogę się
dosiąść? – Hermia usłyszała głos głęboki i uprzejmy, trochę zachrypnięty;
zdecydowanie atrakcyjny.
Dziewczyna zaklęła w
myślach (nie ma to jak odziedziczyć wszystkie dziwactwa w rodzinie), po czym
dyskretnie rozejrzała po wnętrzu cukierni. Nie zauważyła żadnego pustego
stolika, ale za to sporo takich, przy których siedziała tylko jedna osoba.
Czemu ludzie zawsze chcieli się przysiadać właśnie do niej…?
Dopiero wtedy spojrzała
na chłopaka (chyba wiele straszy nie był, ale kto tam wiedział, nie umiała
oceniać wieku ludzi na podstawie wyglądu) i nie wiedziała, co zauważyła
pierwsze – białe włosy czy strój trochę stylizowany pod epokę wiktoriańską.
Świetnie, a właśnie zapomniała o tym nieszczęsnym powstaniu styczniowym. Ze
wszystkich sił starała się utrzymać przyjazną albo chociaż neutralną mimikę,
ale zapewne oczy jak zwykle wszystko zdradziły.
Uświadomiła sobie, że
chłopak czekał na odpowiedź. Cóż, przynajmniej nie przysiadał się na siłę.
– Tak, oczywiście,
proszę – odpowiedziała, uśmiechając się lekko, po czym wróciła do książki.
Oberon właśnie
rozpaczał nad błędem Puka, a za chwilę miała pojawić się Helena i…
– Czyta pani Szekspira
w oryginale?
Hermia zamrugała szybko
kilka razy, starając się pojąć, o co właściwie została zapytana. Powstrzymała
westchnienie; nie miała szczególnie ochoty z nim rozmawiać, ale użył formy
grzecznościowej, więc zaintrygowanie wygrało z niechęcią.
– Nie, to znaczy tak,
ale… – Wypuściła powietrze, starając się dobrać w myślach odpowiednie słowa. –
Czytam, albo przynajmniej staram się czytać.
– Rozumiem. Przepraszam,
że znowu pani przeszkodziłem. Mogę wiedzieć, co dokładnie?
– Nic się nie stało –
stwierdziła trochę na przekór sobie. – Może pan.
Zamknęła książkę,
pewna, że nie zbije go taką odpowiedzią z pantałyku. Zauważyła, że uśmiechnął
się lekko pod nosem, kiedy nie kontynuowała. Miał z prawej strony trochę
dłuższe włosy z czarnymi końcówkami i dwukolorowe oczy – jedno zielone, a
drugie piwne. Hermia podejrzewała, że gdyby nie, bądź co bądź, krótkie włosy,
to mogłaby się w niego wpatrywać bez końca. Znaczy, teraz też mogła, ale
jeszcze trzymała na wodzy swoje zauroczenie.
– W takim razie co
dokładnie pani czyta?
– A Midsummer Night’s Dream.
Jego uśmiech do
złudzenia przypominał Hermii jej własny, gdy dowiadywała się, że ktoś czytał
akurat Sen nocy letniej. Ciekawe.
– Ma pani ulubiony fragment?
– You have her father's love,
Demetrius; / Let me have Hermia's: do you marry him.
– Nie uważa pani, że to
zbyt lekkomyślne zachowanie? Takie słowa w obecności wspomnianego ojca oraz
ateńskiego księcia wydają się wyjątkowo nieprzemyślane.
– Zdaję sobie z tego
sprawę, ale przecież chcą wydać jego ukochaną za innego mężczyznę lub uśmiercić
albo zmusić do życia w zakonie. A poza tym ani książę, ani Egeusz akurat tym
się nie przejęli. Ojciec Hermii oraz Demetriusz i tak nie lubili Lizandra,
swojej sytuacji już pogorszyć nie mógł tymi słowami. – Hermii dziwnie
wypowiadało się swoje imię nawet ze świadomością, że mówiła o fikcyjnej
bohaterce. Zamyśliła się na chwilę, po czym postanowiła lekko podpuścić
nieznajomego: – Poza tym lubię tę sztukę z bardziej osobistych powodów. Aż tak
za Szekspirem nie przepadam, szczerze powiedziawszy.
– I dlatego czyta go
pani w oryginale? – zapytał z lekkim rozbawieniem. – Chociaż w pełni podzielam
pani zdanie na temat i jego, i Snu…
Również lubię tę wypowiedź, ale dość dziwnie o tym wspominać, szczerze
powiedziawszy.
– Chyba pana rozumiem.
Zamilkli, by
intensywnie zacząć wpatrywać się w siebie nawzajem, po czym Hermia odezwała się
nagle:
– Lizander.
– Hermia –
powiedział chłopak w tym samym czasie.
Lizander
wzbudził w Hermii podziw, że trafił – „Helena” była przecież znacznie
popularniejszym imieniem.
– Jak pan
uważa – zaczęła, obracając w dłoniach kubek zimnej już miętowej czekolady – w
jakich okolicznościach poznali się nasi imiennicy?
– Może
usiedli obok siebie w teatrze? – podsunął, a Hermia miała wrażenie, że uknuł
pewien plan. – Miałaby pani ochotę sprawdzić tę teorię?
Przytułkowe dopowiedzenie:
Tekst powstały w wyniku niechęci do Cierpień młodego Wertera, gdyż zamiast czytać listy wzięłam się za Szekspira w oryginale.
W gwoli ścisłości:
– szkolny etap Olimpiady Historycznej polega na zadaniu osobie zdającej trzech pytań – jednego z epoki, jednego z historii powszechnej (oba pytania uczestnik losuje i ma chwilę na przygotowanie się) oraz jednego z lektur na podstawie spisu trzech, które zdający dostarczył komisji (w mojej szkole tak to przynajmniej wyglądało);
– powstanie styczniowe przypada na środek panowania królowej Wiktorii;
– postać Lizandra inspirowana Lysandrem z gry Słodki Flirt.
2 komentarze:
Końcówka zaskakuje i zmienia punkt widzenia czytelnika tak bardzo, że mimowolnie zaczęłam się uśmiechać do monitora ;)
Może to przypadek, że akurat zaczerpnęłaś inspirację z dzieła Shakespeare'a, ale bardzo podobał mi się ten zabieg. Ciekawy pomysł.
Końcówka jest zaskakująca? Och, moje pisarskie ego zostało nieźle połechtane. Mów mi więcej~ ;)
Cieszę się, że tak pozytywnie odebrałaś końcówkę, bo to znaczy, że jednak, em... przekazywanie emocji w tekście mi się jakoś udaje.
Prześlij komentarz